Quantcast
Channel: Dokumenty – Gorlice i Okolice albo Bobowa Od-Nowa
Viewing all 219 articles
Browse latest View live

Rzeź Wołynia. Pamiętamy!

$
0
0

Rok 1943, a dokładniej 11 lipca; tego dnia nacjonalizm ukraiński przestał się liczyć z ogólnoludzkimi ideami, jak solidarność, miłosierdzie czy humanizm.

 

Przechwytywanie WOŁYŃTego dnia również nie zawahał się spełnić największego okrucieństwa zbrodni. Ponad 4 tysiące polskich wsi i miasteczek zostało zmasakrowanych i spalonych przez Ukraińską Powstańczą Armię. Armia ta wykrzykiwała pod banderowskimi hasłami: “Albo będzie Ukraina, albo Polska krew po kolana”, “Śmierć jednego Polaka, to metr wolnej Ukrainy”. W mordzie tym wyprawiła na tamten świat pół miliona Polaków.

Nie da się i nie można tych okrutnych zbrodni wykreślić z pamięci. Nie da się wymazać z historii, nie pozostawiając żadnej przestrogi dla potomnych. Nie wolno Polakom tego zapomnieć. Niepamięć zbezcześciłaby tę straszną ofiarę, która padła wobec katów na kolana. Musimy zawsze głosić całą prawdę wolną od przemilczeń, przeinaczeń i manipulacji. Prawdę odważną, sięgającą do korzeni zła.

Dzień przed rozpoczęciem Rzezi Wołyńskiej przybyli do obozu UPA w Koniuchach dwaj polscy wojskowi Krzysztof Markiewicz i Zygmunt Rumel na rozmowy ostatniej szansy. Szansa ta miała powstrzymać ataki ukraińskich nacjonalistów na Polaków mieszkających na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Pomimo wcześniejszych zapewnień i deklaracji ze strony Ukraińców oraz listu żelaznego, dającego gwarancję nietykalności polskim parlamentariuszom, zostali oni natychmiast pojmani i rozerwani końmi. Następnego dnia pierwszy komandyr Hołowny UPA Dmytro Kłaczkiwśkyj pseudonim Kłym Sawur, realizując dyrektywę Mykoły Łebedia, pseudonim Ruban, prowydnyka OUN w zastępstwie Bandery – (który rozkazał zlikwidować Polaków od niemowlęcia w kołysce do starca nad grobem) –  rozpoczął rzeź Wołynia. Wykonano to zgodnie z przekonaniem Łebedia, który stwierdził, że nie może być mowy o wypędzeniu, chodzi o fizyczną likwidację Polaków na miejscu.

W rozkazie do podległych sobie atamanów Sawur pisał: ,,powinniście przeprowadzić wielką akcjęCAM00147 likwidacji polskiego elementu. Przy wycofywaniu niemieckich wojsk należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności polskiej… bitwy tej nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Wsie i wioski powinny zniknąć z powierzchni ziemi’’.
Apogeum tej zbrodni, wraz z wypędzeniem rdzennej ludności polskiej, rozpoczęło się na skalę masową w dniach 11-12 lipca 1943 roku. W tych dwóch tylko dniach kurenie i sotnie OUN-UPA dokonały jednoczesnego napadu na ponad 160 wsi i osiedli polskich. Mordowano w sposób wręcz niespotykany w dziejach ludzkości ponad 20 tysięcy ludzi. W lipcu zmasowany atak band OUN-UPA objął łącznie ponad 530 miejscowości na samym tylko Wołyniu.
Jeden z bandytów, kirynnyj ,,Łysyj’’ meldował: ,,29 sierpnia, przeprowadziłem akcję we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki. Zlikwidowałem wszystkich Polaków od małego do starego (967 osób, w tym 466 dzieci do lat 14). Wszystkie budynki spaliłem, mienie i chudobę zabrałem dla potrzeb kurenia’’. Tego okropnego mordu dokonano pod hasłami: ,,Śmierć jednego Lacha to metr wolnej Ukrainy’’, ,,Ukraina będzie i ma być czysta jak szklanka źródlanej wody’’.
Widoczne były chyba jakieś wahania nawet wśród samych rezunów skoro Sawur ponownie nakazywał:
,,Trzymać się instrukcji: niszczyć Polaków i ich miejsca zamieszkania wszelkimi sposobami; uśmiercać także uciekających. W propagandzie głosić, że z polską ludnością UPA obchodzi się humanitarnie”.
W sierpniu 1943 roku Kłaczkiwśkiego na stanowisku komandyra hołownego UPA zastąpił Roman Szuchewycz – Taras Czuprynka, Tur.
,,Czuprynka’’ ze swej strony także wydał na wiosnę 1944 roku ludobójczy rozkaz: ,,W związku z sukcesami bolszewików należy przyspieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać, czysto polskie wsie palić, wsie mieszane-tylko ludność polską niszczyć. Za zamordowanie jednego Ukraińca czy przez Polaka, czy przez Niemców – rozstrzelać 100 Polaków.’’ W ulotce natomiast głosił: ,,Walkę prowadzimy bez pardonu, kto nie jest Ukraińcem temu śmierć. Historycznym naszym wrogom Polakom i Żydom – im wszystkim śmierć. Sława Ukrainie”.
CAM00152Banderowcy nie poprzestali w swoim ludobójczym szale tylko na samym Wołyniu, ich nawała po kilku dniach ruszyła również na trzy województwa wschodniomałopolskie: Tarnopolskie, Stanisławowskie i Lwowskie. Polacy wschodniomałopolscy swoją apokalipsę z rąk UPA mieli jednak dopiero przeżyć w drugiej dobie okupacji sowieckiej. Wyrżnięto ich tu wtedy cztery razy więcej niż na Wołyniu.
Rzezie ludności i akcje antypolskie przebiegały według trzech głównych scenariuszy, były to napady na miejscowości zamieszkane głównie przez Polaków, akcje przeciwko Polakom mieszkającym we wsiach ukraińskich lub mieszanych oraz ataki na kilkuosobowe grupki Polaków lub pojedyncze osoby.

W przypadku napadów na większe kolonie polskie UPA często wykorzystywała element zaskoczenia. Ataktakowano w nocy i o świcie lub podczas prac gospodarskich czy niedzielnej mszy św., kiedy mieszkańcy byli skoncentrowani w jednym miejscu. Miejscowość była otaczana kordonem uzbrojonych w broń palną członków UPA, których zadaniem było strzelanie do uciekających. Napastnicy, członkowie oddziałów samoobrony ukraińskiej współpracujących z UPA, uzbrojeni w siekiery, noże, widły, kosy ustawione na sztorc i inne narzędzia gospodarskie. Rozchodząc się po osadzie mordowali mieszkańców, często torturując. Ofiarami padali Polacy różnej płci i wieku. Ukraińcy, którzy pomagali Polakom bądź przeszli z prawosławia na katolicyzm również byli mordowani. Teren wsi był starannie przeszukiwany, a na uciekinierów urządzano obławy w okolicznych lasach i na polach.
W drugim typie napadów, przeciwko polskim mieszkańcom osad ukraińskich lub mieszanych, brały udział mniejsze grupy napastników, oni również działali z zaskoczenia. Mordy dokonywane na pojedynczych Polakach dotyczyły często uciekinierów z osad lub podróżnych.
Wspólną cechą akcji przeciw Polakom było ogromne okrucieństwo, połączone z rabunkiem mienia i paleniem gospodarstw. Niszczono materialne ślady polskiej obecności na Wołyniu, dwory, kościoły i kaplice, a nawet ogrody czy parki.
Niestety, próby rozmów czy negocjacji ze stroną ukraińską kończyły się niepowodzeniem.

Zarówno Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), jak i tamtejsze, rdzenne chłopstwo przeszło samo siebie w wymyślaniu sposobów zadawania niewinnym ludziom śmierci. Mordowano wszystkich bez wyjątku. Nie oszczędzili nawet dzieci, kobiet i starców,wypruwano płody z łon ciężarnych matek, obcinano piersi, wydłubywano oczy, rozrywano końmi.

Mordy dokonane zostały z wielkim okrucieństwem. Bardzo często poprzedzano je wymyślnymi torturami, następnie wsie i osady grabiono i palono. Po dokonanych masakrach do wsi na furmankach wjeżdżali chłopi z sąsiednich wsi ukraińskich i zabierali mienie pozostałe po zamordowanych Polakach.
Rzeź Polaków w Kołodnie (w powiecie krzemienieckim) była jedną z najbardziej krwawych zbrodni w tym czasie.
14 lipca do wsi wjechało 300 upowców, dzieląc się na małe grupy rozchodzili się po zagrodach. Domostwa zamieszkiwane przez Polaków wskazywali im miejscowi Ukraińcy. Po wejściu do domów bandyci mordowali ich używając przy tym siekier lub broni palnej. Według niektórych źródeł zamordowano nawet do 500 osób, w tym wiele dzieci a rzeź trwała około 3 godzin,

Tak wyglądał “krajobraz po bitwie”, którego sprawczynią była “heroiczna UPA” widziany oczami słynnego partyzanta Józefa Sobiesiaka – “Maksa”: “W ciągu pierwszego dnia marszu, na całej trasie, wynoszącej około trzydziestu pięciu kilometrów, nie spotkaliśmy ani jednej wsi zamieszkałej przez ludzi. Chaty były w większości spalone i zrównane z ziemią, a po ruinach błąkały się zdziczałe psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej śniegiem ziemi sterczały ludzkie kości. Zdawać by się mogło, że jakiś straszliwy demon zniszczenia nawiedził tę nieszczęsną ziemię, pochłaniając człowieka wraz z tym wszystkim, co jego rozum i ręce stworzyły przez wieki. Z przerażeniem patrzyliśmy na tę pustynię, wsłuchując się w poświście wiatru płaczu dzieci i jęku mordowanych kobiet”.

Prawdziwe oblicze OUN–UPA dostrzegł Wołyński Okręgowy Delegat RP Juliusz Kozłowski – “Cichy”, który w swoim liście do kierownictwa politycznego UPA, 25 listopada 1943 roku, pisał:

“Wychowankowie niemieccy narodowości ukraińskiej, a nie Polacy rozpoczęli masowe i barbarzyńskie rzezie bezbronnej ludności polskiej.
Pamiętajcie, że to co obecnie dzieje się na Wołyniu, obarcza cały naród ukraiński, że to Wy i Wasze przyszłe pokolenia płacić będziecie rachunek. Nie wolno Wam protestować po cichu, ulegać zbrodniczemu terrorowi i dalej pozwalać, by wróg Waszymi rękami niszczył Waszą przyszłość. Czyż nie widzicie, że chodzi mu o to, żeby na zakończenie wojny słowo Ukrainiec równoznaczne było ze słowem morderca? Czyn odważny, odpowiedzialny jest z Waszej strony koniecznością.
Rzeź i mord nie budują nigdy bytu niepodległościowego, a wyłączają ze społeczności cywilizacyjnej i są jaskrawym dowodem niedojrzałości państwowej. Broń do tego dzieła w dużej mierze pochodziła z rąk niemieckich, stamtąd przyszło wyszkolenie wojskowe i to właśnie tragicznie związało w opinii świata Wasze imię z Niemcami.
Gdy przyznacie otwarcie, że Niemcy wykorzystali Waszą nienawiść do nas dla szerzenia w Polsce rozszalałego terroru – docenimy Wasze stanowisko. Tylko bowiem uświadomienie obustronnych błędów prowadzić może do zmniejszenia dzielącej nas przepaści”.
Władze obecnej Ukrainy muszą mieć świadomość prawdy, że UPA nie była żadną “armią powstańczą”, tylko “kureniami rizunów”, zbrodniczą antypartyzantką powołaną do życia dla dokonania rzezi ludności polskiej na obszarze suwerennego, okupowanego państwa polskiego.
Wymyśla się nawet działania UPA przeciw nazistowskim najeźdźcom. Robiono tak, aby tylko dla zbrodniarzy uzyskać prawa kombatanckie. Należy tu dodać, że na terenie Ukrainy nie było ani jednego oddziału UPA. Jedynym działaniem UPA było mordowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej z wyłączeniem Lwowa. W samym Lwowie Ukraińcy dokonali kilku zabójstw i przekonali się, że w tym ciągle polskim mieście pod okupacją niemiecką, mimo istnienia ukraińskiej policji nie mogli tego robić bezkarnie.

Początek 1944 roku, Polacy znajdowali się już jedynie w miastach, wokół ośrodków samoobrony (różnych grup, oddziałów, placówek, ośrodków i baz samoobrony). Ośrodki te wytrzymały ukraiński napór oraz w oddziałach partyzanckich, które we współpracy z oddziałami Armii Krajowej, m.in. 27. Wołyńską Dywizją AK, próbowały organizować akcje obronne i odwetowe przeciw UPA.

Zbrodnie były dziełem Ukraińskiej Powstańczej Armii, wzmocnionej w marcu i kwietniu 1943 przez dezerterów z Ukraińskiej Policji Pomocniczej, wspomaganej przez ukraińskie chłopstwo zwane czernią, Samoobronni Kuszczowi Widdiły i Służbę Bezpeky OUN-B.
Według różnych danych, szacuje się, że zbrodniarze z OUN/UPA wymordowali w bestialskim ludobójstwie, nigdy wcześniej nie znanym na skalę światową, od 11 lipca do końca września 1943 roku na Wołyniu od 100 do 140 tysięcy Polaków.

Bibliografia

Prof.dr.hab. Edward Prus – Banderowcy – Defekt historii

Prof.dr.hab. Edward Prus – Ukraino pokochaj prawdę str.11 -31

K. Bulzacki, Polacy i Ukraińcy. Trudny rozwód. Wyd. “Na Rubieży” 1997

http://www.sadistic.pl/69-rocznica-rzezi-wolynskiej-vt125910.htm

Dorota J
Napisane przez: Kontakt: dorota.jankowska@3obieg.plDziennkarz w 3obieg.pl/ , Interia360

„Biedronka” i „Delikatesy Centrum” pod tajnym nadzorem skarbnik Żarnowskiej i burmistrza Ligęzy

$
0
0

Skarbnik Gminy Bobowa Danuta Żarnowska, działając z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, a więc działając, jak to się mówi, wspólnie i w porozumieniu, wydała decyzję administracyjną ostatecznie odmawiając mi udostępnienia informacji publicznej „w zakresie podania pełnej nazwy i adresów pocztowych podmiotów podatkowych zarządzających lub będących właścicielami placówek handlowych „Biedronka” i „Delikatesy Centrum”, które działają na terenie Gminy Bobowa oraz w zakresie udzielenia informacji publicznej dotyczącej podatku od prowadzonej przez w/w placówki działalności gospodarczej”. O historii mojego wniosku w sprawie bobowskich supermarketów napisałem w artykule: http://gorliceiokolice.eu/2015/06/kot-czyli-mysz-groteskowe-przypadki-urzednika-danuty-zarnowskiej/.

Nie wdając się tymczasem w polemikę z tezami decyzji skarbnika i burmistrza Gminy Bobowa, bo odwołanie do SKO w Nowym Saczu w drodze, wypada jednak stwierdzić, że urzędnik Danuta Żarnowska udowodniła, że wartości autentycznej służby publicznej są jej głęboko obce. Od początku bowiem wiedziała o co pytam i czego dotyczył mój wniosek, ale zamiast szczerze i zgodnie z duchem i literą Kodeksu postępowania administracyjnego udzielić odpowiedzi, wolała kluczyć i mataczyć, twierdząc, że nie zna takich podmiotów podatkowych jak „Biedronka” i „Delikatesy Centrum”. Z faktu wydania decyzji administracyjnej w „przedmiotowej sprawie”  wynika także, że burmistrz Wacław Ligęza toleruje taki stan faktyczny.  Nie pierwszy to przykład zwykłej złośliwości, nie tylko urzędniczej,  „lokatorów” Urzędu Miejskiego w Bobowej i, jak można sądzić, nie ostatni.

Zaraza w Urzędzie Miejskim w Bobowej rozprzestrzenia się. Chyba już dzisiaj należałoby ten teren oznakować tablicami: UWAGA! OBSZAR ZAPOWIETRZONY.

Tutaj decyzja administracyjna z dnia 9 lipca 2015 roku tandemu urzędników Ligęza – Żarnowska: Decyzja_RF.1431.18.2.2015CCF20150711_00000CCF20150711_00001CCF20150711_00002.

Drzewa umierają stojąc…

$
0
0

Historia ogłowionych kasztanowców i lip przed kościołem pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wilczyskach została przeze mnie opisana z detalami w dwóch artykułach z marca 2015 roku. Dla przypomnienia podaję do tych tekstów linki:

http://gorliceiokolice.eu/2015/03/czy-oglowione-kasztany-odzyja/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/03/jak-okaleczyc-drzewa-instrukcja-lekka-latwa-i-przyjemna/.

Kilka dni temu otrzymałem z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków z Nowego Sącza pismo, sygnowane przez kierownika tamtejszej delegatury Krystynę Menio, a stanowiące jednoznaczne podsumowanie działań kontrolnych, które urzędnicy WUOZ podjęli w sprawie ogłowionych drzew. Oto przesłane dokumenty: WUOZ_dokumenty_oglowione_drzewa_w_Wilczyskach.

Jak widać wszystkie moje zarzuty zostały potwierdzone, co stwierdzam bez satysfakcji. Teraz piłka znalazła się na połowie boiska burmistrza Wacława Ligęzy, który zgodnie z art. 88 Ustawy o Ochronie Przyrody musi podjąć (a może już podjął) administracyjne działania represyjne wobec bezpośredniego sprawcy zdarzenia. To właściwie kuriozalna i bardzo ponura sytuacja, że urzędnik i samorządowiec ponoszący bezpośrednią odpowiedzialność za dewastację przyrody ojczystej, nieopodal, na terenie cmentarza w Wilczyskach (zob. materiał prasowy – http: //3obieg.pl/polska-siekierezada)  stanął lub stoi w obliczu wymierzenia przez siebie kary za podobny czyn. Jeżeli coś źle napiszę, proszę bezzwłocznie interweniować. Burmistrz Wacław Ligęza jest także członkiem Rady Parafialnej w Wilczyskach i można domniemywać, że także z tej racji o wszystkich działaniach związanych z wycinką drzew na cmentarzu i ogłowieniem kasztanów i lip obok kościoła był odpowiednio wcześniej poinformowany. I nie zapobiegł temu barbarzynstwu. A moze działał wspólnie i w porozumieniu? Fakty te dowodzą, jak dramatycznie wadliwie skonstruowane jest prawo w Polsce i że wartości prawdziwie republikańskie przedstawiciele wladz publicznych mają w poniewierce. A samorządowiec Ligęza „na zagrodzie – równy wojewodzie”…

Jednak winnych tej katastrofy ekologicznej jest więcej. Fatalna, a właściwie katastrofalna opinia dendrologiczna Sebastiana Stachonia w ogóle nie powinna być zaakceptowana przez WUOZ w Nowym Sączu. Odrzucenie tej opinii przez sądeckich urzędników mogło zapobiec tragedii. Tak się nie stało. I tym samym zapalono zielone światło dla niszczycieli przyrody. Nadzór nad realizacją wydanego przez WUOZ pozwolenia, dotyczącego, o zgrozo, (jak to nazwano) tzw. prac pielęgnacyjnych, nie istniał. To dlatego proboszcz parafii w Wilczyskach ks. Sławomir Gulik zrezygnował z usług Sebastiana Stachonia (autora opinii dendrologicznej), jako nadzorcy kaleczenia drzew? I rezygnował, jak można przypuszczać, bez obawy o konsekwencje? Czy może sprawił to parasol ochronny rozpostarty, jak wszystko na to wskazuje, przez burmistrza Ligęzę nad całą tą, w gruncie rzeczy, absurdalną akcją?

Pani Krystyna Menio, kierownik sądeckiej delegatury WUOZ już po raz trzeci „potyka się” o zabytkową parafię w Wilczyskach. Najpierw przez całe lata nic nie wiedziała o nielegalnej rozbiórce kaplicy Majchrowiczów, potem nie dopilnowała jakości remontu kaplicy Ramułtów, a teraz nie zapobiegła okaleczeniu pięknych kasztanowców i lip.

Jeśli nadzór nad innymi zabytkami na terenie działania delegatury WUOZ w Nowym Sączu wygląda tak samo, to niedługo, jak powiedział poeta zostanie po nas „głuchy, drwiący śmiech pokoleń”… ?

I ostatnie pytanie. Tym razem do Księdza Proboszcza Slawomira Gulika. „Biblia mówi ze wszechświat i wszystko co sie w nim mieści – krajobrazy i góry, rzeki i morza, drzewa i kwiaty, ale także życie, zwierzęta które chodzą, pływają lub latają, i ludzkie istoty, mężczyzni i kobiety którzy myślą i śpiewają – wszystko to nie stalo sie przez przypadek: wszystko zostalo stworzone przez Boga”. I w to wierzymy! A zatem, proszę Księdza, dlaczego? Dlaczego?

 

Anuluj system

$
0
0

Tekst, który Panstwu dzisiaj przedstawiam napisał mój kolega z redakcji „3obiegu“ Paweł Pietkun. Polecam. Przy okazji dodam, że ja, moją akcję ANULUJ SYSTEM, rozpocząłem w maju 2007 roku, kiedy powołałem do życia portal i gazetę „Bobowa Od-Nowa”. Czy od tego czasu zrobiłem choćby mały kroczek w realizacji tej wizji i „anulowania” bandyckiego w istocie systemu, ktory zniewala ten kraj? Władza w togach i w bialych, nie tylko samorządowych kolnierzykach, trzyma sie mocno, co „widać, słychać i czuć”. Ale jedno na pewno udało sie osiągnać. Ta władza naprawdę przestraszyła się wolnego, antysystemowego slowa. Nie trzeba nikogo pytać. To także widać, słychać i czuć!

xxx

Anuluj system

To nieprawda, że Polska wymknęła się spod kontroli. Że zajęli ją zgnuśniali urzędnicy, politycy, policjanci, komornicy, czy skorumpowani (w taki, czy inny sposób) sędziowie. Dzisiaj już wiemy co uwiera w Polsce. Wiemy również, jak to zmienić. Ale najpierw plan!

 

Screenshot from 2015-07-22 13:24:36

Kiedy Tomek Parol startował z serwisem Anuluj Mandat siedziałem na wygodnym fotelu w mieszkaniu na Edmonton Green, północnej dzielnicy Londynu. Byłem pod wrażeniem – skuteczności akcji, dobrego pomysłu i prześwietnej organizacji serwisu, który dzisiaj stoi ością w gardle oszustom żyjącym wyłącznie z niezgodnie z prawem rozdawanych na lewo i prawo mandatów.

– Ale – myślałem wówczas – mandaty, to wierzchołek góry lodowej. Nawet nie to. Przecież to, co wyrzuciło mnie z Polski miało w tytule właśnie Polskę. To reprezentujacy mój kraj urzędnicy, policjanci, komornicy, inspektorzy skarbowi i politycy, którzy wznieśli się tak wysoko ponad zwykłych Polaków, że kiedy pisałem im o rzeczywistym średnim wynagrodzeniu w Polsce, zarzucali mi kłamstwo i manipulację.

Dzisiaj już wiem, że przecież aby pracować za mniej, niż sześć tysięcy złotych miesięcznie, trzeba być durniem albo złodziejem. No cóż, większość moich przyjaciół, prawie cała rodzina świetnie mieści się w tej kategorii.

Dość szybko okazało się, jak bardzo serwis Anuluj Mandat zabolał system i jego psy. W godzinach największej oglądalności telewizja publiczna potrafiła przestrzegać przed korzystaniem z serwisu – ale zawsze zgodnie z naukami Josepha Goebbelsa, nie wymieniając jego nazwy, ani nie pokazując logo.

Będąc na moim angielskim, wielkim gigancie od Polski zastanawiałem się w jaki sposób można poruszyć tysiące tych spraw, o których pisali moi przyjaciele w Trzecim Obiegu. Co zrobić, żeby Anuluj Mandat z jaskółki (nie czyniącej przecież wiosny), stał się zwiastunem burzy, po której Polska będzie krajem, w którym da się i będzie się chciało żyć? Ze wstydem przyznam, że niewiele w tym kierunku uczyniłem. Ale zrobił to Tomek i cała wspaniała ekipa Anuluj Mandat, prawdziwi antysystemowcy, którzy nie tylko wiedzieli, jak przewrócić to, co dzisiaj dzieje się z naszym krajem, ale również, co zaproponować w zamian.

Dzisiaj przedstawiam wam serwis Anuluj System. Narzędzie, które zmienia rzeczywistość, choć rzeczywistość jeszcze do końca nie zdaje sobie z tego sprawy. Narzędzie, które zawsze było i będzie mi bliskie – bo nie jest związane z polityką w żadnym calu.

Anuluj System to Projekt o sile rażenia większej, niż likwidacja filmowego Matrixa.

– Nie zajmujemy sie popieraniem jakiejkolwiek partii politycznej, za to chcemy wiedzieć co najbardziej doskwiera naszym Czytelnikom, jakie są według nich największe “grzechy” tego opresyjnego Państwa – wyjaśnia Tomek Parol, spiritus movens i twórca Trzeciego Obiegu oraz Anuluj System. – 13 postulatów, które publikujemy tam, jest wynikiem naszej korespondencji z Internautami, toczonej na 3obieg.pl i Anuluj-Mandat.pl od 2013 i, często, bezsilności obywateli związanej ze złym prawem bądź z bezkarnym lekceważeniem prawa przez organy i funkcjonariuszy.

Anuluj System pojawia się w najlepszym czasie – właśnie dzisiaj, jak nigdy, politycy rozumieją, jak trudno zostać posłem lub senatorem bez poparcia internautów. Anuluj System to Projekt, który efektem kuli śnieżnej zmieni naszą rzeczywistość, bo pokaże nam, co najbardziej nas boli, gdzie najmocniej naciskać – wszak jeśli uzyskamy masę krytyczną w necie, nie da się nas zatrzymać. To rosnąca właśnie sieć wsparcia przed bandytami w mundurach, togach czy za biurkiem w oparciu o aktywnych i odważnych.

Dlatego zapraszam Was do serwisu – bądźcie jego częścią. Głosujcie na największe problemy, dzielcie się pomysłami. Nie pozwólcie, żeby choć jedna osoba skrzywdzona przez system została pozostawiona sama sobie.

Skoro możemy anulować system, to zróbmy to do jasnej cholery, bo to nasze życie i jest tego warte. Drugiego nie dostaniemy.

https://www.anuluj-system.pl/

system_failure___keep_calm_by_ianswart-d69553y

Pawel Pietkun
Napisane przez:

Drzewa umierają stojąc. Postępowanie administracyjne w toku

$
0
0

Nie będę długo rozwodził się nad dokumentacją, którą burmistrz Wacław Ligęza, uprzejmie tym razem, przesłał mojej redakcji zgodnie z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej. Ogłowione kasztany i lipy, o przepraszam, kasztany i lipy poddane zabiegom pielęgnacyjnym, czekają na ostateczny osąd, czy zostały w barbarzyński sposób okaleczone, czy może nie. Ja w każdym razie tak czytam przesłane mi dokumenty. Urzędnicy Barbara Falisz i Tomasz Kiełbasa, odpowiedzialni za równie barbarzyńskie wycięcie 34 drzew wokół cmentarza parafialnego w Wilczyskach i kościola św. Stanisława Biskupa i Męczennika, jak Państwo przeczytacie, dostrzegli w sporzadzonych protokołach oględzin “liczne młode pędy wraz z ulistnieniem”. Fantastycznie! Bystry mają wzrok. Tym razem jednak dołączyli do dokumentacji fotografie, na których widać owe “liczne młode pędy i ulistnienie”. Pusty śmiech mnie ogarnia. Szkoda, że gdy trochę wcześniej przesądzali o wycince 34 drzew, to żadnych zdjęć dokumentalnych nie wykonali. Chyba jednak urzędnicy Falisz i Kiełbasa czytają stronę “Gorlice i Okolice”. Musieli odetchnąć, gdy prokuratura stanęła po stronie barbarzyństwa. Ale o tym napiszę innym razem. Jestem niezmiernie ciekawy, co biegły Włodzimierz Lupa z firmy GARDENA Sp. z o.o. stwierdzi w swojej opinii. Musimy jednak czekać aż do 31 sierpnia, bo burmistrz Wacław Ligęza ma chyba jednak jeszcze jakieś dowody w zanadrzu i termin zakończenia postępowania administracyjnego odłożyl w czasie. Jak zwał tak zwał, gramy na zwłokę. To żelazna zasada “bobowskiego państwa prawa”. Na razie jednak, niepełna jeszcze, dokumentacja z toczącego sie postępowania: 20150731132715698 (2)20150731133337781 (1)20150731133352506 (2)20150731133401197 (2)20150731142958804 (2)20150731143008761 (2).

Oświadczenie Rzecznika Biskupa Tarnowskiego w sprawie wycinki drzew w Wilczyskach

$
0
0
Szczęść Boże! "Sprawą wycinki drzew zajęła się Rada ds. Ekonomicznych Diecezji Tarnowskiej. Także Ksiądz Biskup Ordynariusz jest zainteresowany tą sprawą, gdyż sam bardzo docenia wartość i znaczenie wiekowych drzew. Ponadto, podejmowanie działań w zakresie wycinki drzew ma być obecnie - obok koniecznych pozwoleń władzy świeckiej - uzgadniane z odpowiednimi dykasteriami Kurii Diecezjalnej w Tarnowie". Z życzeniami wszelkiego dobra oraz owocnego... Więcej →

Sędzia Sądu Rejonowego w Nowym Sączu Sebastian Jagoda po stronie patriotów

$
0
0

Jak donosi portal “Sądeczanin” “Sąd Rejonowy w Nowym Sączu umorzył wczoraj, tj. 19 sierpnia 2015 roku, postępowanie prowadzone przeciwko siedmiu uczestnikom ubiegłorocznej manifestacji pod nieistniejącym już pomnikiem Armii Czerwonej przy Al. Wolności w Nowym Sączu. Wśród oskarżonych znaleźli się m.in. znani opozycjoniści walczący o wolną Polskę Adam Słomka z Katowic i Zbigniew Miernik z Dąbrowy Górniczej. Sąd uznał, że nie doszło do popełnienia przestępstwa przez tych, którzy zasiedli na ławie oskarżonych”.  Materiał prasowy tutaj: http://www.sadeczanin.info/wiadomosci,5/postepowanie-w-sprawie-manifestantow-spod-pomnika-armii-czerwonej-umorzone,75824#.VdWzVZciDIU.

Przewodniczący składu sędziowskiego SSR Sebastian Jagoda uzasadniał: – Zdaniem sądu takie orzeczenie o umorzeniu postępowania karnego jest najwłaściwsze . – Według sądu nie ma potrzeby przeprowadzania postępowania dla samej zasady, bo to rodziłoby niepotrzebne koszty. Zdaniem sądu, w świetle zgromadzonego materiału dowodowego, sytuacja jest jasna. Po prostu nie doszło do popełnienia przestępstwa. Aby ono zaistniało stopień szkodliwości społecznej czynu, jak też stopień winy musi być większy, niż znikomy. To nie jest tak, że każde nasze zachowanie jest przestępstwem. Zawsze trzeba ocenić, jak to zachowanie jest odbierane z punktu widzenia innych osób i z punktu widzenia kodeksu karnego. Sąd uznał, że tutaj nie zaistniały znamiona przestępstwa z punktu widzenia kodeksu karnego. Stopień szkodliwości i stopień winy u żadnego z oskarżonych nie przekroczył poziomu znikomości.

Panie Sędzio! Przywraca Pan wiarę w polski wymiar sprawiedliwości. 

A teraz, czy  prokuratorów z Nowego Sącza, odpowiedzialnych za skierowanie haniebnego aktu oskarżenia przeciwko Adamowi Słomce, Zbigniewowi Miernikowi i innym patriotom z KPN-u, nie należałoby pociągnąć do odpowiedzialności dyscyplinarnej i karnej? Tak powinno być  w prawdziwie wolnym i praworządnym Kraju!!!

O święta naiwności! Polski samorządzie terytorialny, czy ja naprawdę mam prawo wiedzieć?

$
0
0

Jako członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich regularnie otrzymuję, via sekretariat SDP, tzw. newslettera, czyli informacje bieżące z życia mojego stowarzyszenia i wiele innych, w tym m. in. zaproszenia, związane z wydarzeniami społecznymi i kulturalnymi. Kilka dni temu dostałem, bardzo ważną skądinąd wiadomość, która jednak spowodowała, że zakrzyknąłem sam do siebie: – O święta naiwności! A wiadomość ta brzmiała tak:

Czy nasi radni pamiętają obietnice złożone w ostatniej kampanii? Mówimy, jak rozliczyć samorządowców w 10 krokach (zob. broszura-lekka – przypis od redakcji portalu „Gorlice i Okolice“).

Część radnych w Złotoryi chciała niedawno zakazać włączania kamery podczas posiedzeń komisji rady miejskiej. Obywatele mają jednak prawo do kontrolowania lokalnych władz. MamPrawoWiedziec.pl radzi, jak to robić skutecznie i w ciekawy sposób.

Zdaniem przewodniczącej Rady Miejskiej w Złotoryi w województwie dolnośląskim gdy kamera jest wyłączona, „wypowiedź jest łatwiejsza, luźniejsza, bardziej prawdziwa”. – Kamera nas stresuje – powiedziała. Tymczasem obywatele mają prawo do brania udziału w sesjach rady gminy, nagrywania posiedzeń rady i komisji.

– Ostatnio radni w Sosnowcu uznali, że jak w mieście, które liczy 200 tys. transmisję z sesji ogląda 200 osób, to nie ma sensu tego robić. Naszym zdaniem jest sens, bo te 200 osób to są zwykle ci najbardziej zainteresowani – dziennikarze, społecznicy, którzy przekażą dalej to, co usłyszeli – mówi Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides w wywiadzie dla serwisu PortalSamorządowy.pl.

Jego zdaniem radny powinien być dostępny dla mieszkańców gminy. – Powinien mieć dyżury, spotykać się systematycznie z mieszkańcami, podać na siebie namiary – numer telefonu, adres poczty mejlowej.

Podczas samej sesji rady obywatele mogą osobiście śledzić głosowania, czytać dokumenty (takie jak protokoły czy uchwały) i udostępniać je dalej. W ten sposób monitorują prace swoich przedstawicieli.

Co jeszcze można zrobić, by skutecznie i w ciekawy sposób monitorować prace radnych?

 

Jako dziennikarz lokalny, który „zęby zjadł“ na recenzowaniu i monitorowaniu działań samorządu terytorialnego, wystarczy pożeglować na stronę www.gorliceiokolice.eu, która już 8 lat walczy z patologiami polskiego lokalnego życia publicznego, oświadczam, że wszystkie zalecenia podane przez portal MamPrawoWiedziec.plhttp://mamprawowiedziec.pl/ – są słuszne, ale niestety obarczone zasadniczym błędem, który zaliczam do kategorii błędów systemowych. Bo polski samorząd terytorialny okazał się całkowicie bezkarny, a na bezkarność otrzymał przyzwolenie ustawowe! Polski samorząd terytorialny okazał się także instytucją na poły mafijną i na to także otrzymał przyzwolenie ustawowe. Dowody przedstawiam od 8 lat na portalu „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu.

Tytułem podsumowania tylko kilka ogólnych konkluzji:

  1. Samorząd, z uporem godnym lepszej sprawy, robi wszystko, żeby ukrywać dostęp do informacji publicznej.
  2. Radni kategorycznie odmawiają wypowiedzi (telefonicznie i pisemnie) dla lokalnej, niezależnej prasy (jeżeli taka w ogóle w tzw. terenie działa).
  3. Radni odmawiają audiowizualnego rejestrowania obrad rad gmin i miast.
  4. Radni, po wyborze, traktują gminę, jak własny folwark. Wyborczy mandat, o paradoksie, zapewnia im bez mała całkowitą bezkarność.
  5. Lokalna prasa, to w przytłaczającej większości inicjatywy obliczone na żerowaniu na publicznych pieniądzach.
  6. Korupcja rządzi publicznymi zamówieniami, a nepotyzm układami gminnymi.
  7. Nadzór RIO i NIK nad działalnością JST jest całkowicie iluzoryczny.

Ta sytuacja przypomina słynną scenę z filmu „Miś“ Stanislawa Barei, w której szatniarz mówi do upominającego się o swoje „okrycie zwierzchnie“ obywatela: – Nie mam pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?

Portal MamPrawoWiedziec.plhttp://mamprawowiedziec.pl/ – który rozesłał po Polsce „10 tez“ (zob. broszura-lekka), w jaki sposób monitorować działania samorządu terytorialnego popełnia zasadniczy błąd. Założenie, że tzw. młoda polska demokracja obroni się jednak sama i społeczna presja kilku straceńców (która zresztą de facto istnieje tylko śladowo w społecznościach lokalnych) wygeneruje korektę postaw władzy publicznej, uważam za całkowicie błędne a nawet szkodliwe. Bo utwierdza obywateli w przekonaniu, że żyjemy w normalnym, praworządnym państwie, a nieliczne „błędy i wypaczenia“ indywidualnych samorządowców uda się jednak skorygować takimi, jak na MamPrawoWiedziec.pl akcjami edukacyjnymi, czy interwencyjnymi. Przykro mi, ale nie da się!!!

Od 8 lat na portalu „Gorlice i Okolice albo Bobowa Od-Nowa“ – www.gorliceiokloice.eu – wołam na puszczy, a to oznacza, że oczywiście bezskutecznie. I spotykają mnie ze strony tzw. samorządu terytorialnego, a także lokalnej władzy publicznej, w tym prokuratury i policji państwowej, także szykany: procesy sądowe i publiczne pomówienia o kłamstwa. Że ostatecznie nieudowodnione? Nie ma znaczenia. Wieść gminna niesie!!! I to jest lokalna III RP, a już prawie dekadę temu wymyśliłem sobie, jako dziennikarz lokalny, niepozorną akcję że ja „mam prawo wiedzieć“.

Polskie prawo samorządowe wymaga generalnej nowelizacji. Samorządowiec nie może być odpowiedzialny za swoje działania przed „Bogiem i Historią“, bo że dzisiaj wyborcy, ten samorządowiec w ogóle się nie boi w Polsce, jak nasza Ojczyzna długa i szeroka, zostało udowodnione wiele razy. I nie tylko na portalu www.gorliceiokolice.eu, ale i w ramach takich akcji jak na MamPrawoWiedziec.pl . Wyborcza zmiana samorządowca niczego nie załatwia. Następca skompromitowanego przedstawiciela ludu zachowuje się w następnej kadencji dokładnie tak samo. I to należy wziąć pod uwagę i przeanalizować dlaczego tak się dzieje, a dopiero potem namawiać obywateli do filmowania obrad rad gmin i miast. Regionalne Izby Obrachunkowe, o organach prokuratury nie wspominając, powinny w zdecydowany sposób represjonować nadużycia samorządowej władzy publicznej. Tu i teraz, w Polsce początków XXI wieku, nie ma realnej odpowiedzialności za decyzje, nie tylko administracyjne, podejmowane przez samorządowców i urzędników samorządowych.

Wraz z wyborem Andrzeja Dudy na prezydenta RP wróciły nadzieje na odnowę polskiego życia publicznego. Niestety w wielu środowiskach (także niestety w Prawie i Sprawiedliwości) utarło się przekonanie, że reforma samorządowa rządu Buzka była udana i, pomimo wspominanych już wcześniej nielicznych „błędów i wypaczeń“, godna uznania i zaakceptowania. Wystarczy przeczytać wypowiedzi Kazimierza Michała Ujazdowskiego na portalu „wPolityce.pl“. Otóż niestety nie! Tę „reformę“ trzeba gruntownie, systemowo rewitalizować!

Polecam moje artykuły na temat polskiego samorządu terytorialnego, które opublikowałem na łamach portali „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu, „3obieg“ – www.3obieg.pl, na także w „Kurierze WNET“ Krzysztofa Skowrońskiego – „Klęska polskiej samorządności”, „Kurier Wnet”, nr 9, zima 2015, s. 16: zob. http://3obieg.pl/polski-samorzad-toczy-gangrena.

Maciej Rysiewicz

Redaktor naczelny portalu „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu

Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, legitymacja nr 3321


Drzewa nie umierają stojąc! Burmistrz Wacław Ligęza umarza postępowanie administracyjne

$
0
0

Opiszmy krótko najważniejsze fakty i przypomnijmy dokumenty .

  1. Ksiądz proboszcz z Wilczysk Sławomir Gulik „pielęgnacyjnie“ ogłowił 7 drzew (dwa kasztanowce i pięć lip), stojących przed kościołem pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wilczyskach. Ogłowił, tzn. ‚skosił“ wszystkie konary i gałezie ww. drzew właściwie do samych pni. Dlaczego? Pozostanie tajemnicą księdza proboszcza Sławomira Gulika. Podobną operację wykonał na poprzednim probostwie w Żegiestowie (zob. http://gorliceiokolice.eu/2015/03/pewnego-razu-w-zegiestowie/),  co może sugerować, że mamy do czynienia z bliżej niezidentyfikowaną akcją przeciwko Dziełu Stworzenia.
  2. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków z Nowego Sącza potwierdził, że proboszcz Sławomir Gulik przekroczył otrzymane uprawnienia w dziele prac, które otrzymał od ww. WUOZ (zob. dokumenty w artykule http://gorliceiokolice.eu/2015/07/drzewa-umieraja-stojac/).
  3. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków z Nowego Sącza zwrócił sie do burmistrza Wacława Ligęzy, żeby ten, jako organ samorządu terytorialnego rozliczył księdza proboszcza Sławomira Gulika z jego bezprawnych działań (zob. dokumenty w artykule http://gorliceiokolice.eu/2015/08/drzewa-umieraja-stojac-postepowanie-administracyjne-w-toku/).
  4. Burmistrz ‚perła samorządu‘ Wacław Ligęza w celu rozliczenia księdza Sławomira Gulika wynajął biegłego mgr. inż. Włodzimierza Lupę z firmy GARDENIA z Nowego Sącza.
  5. Mgr inż. Włodzimierz Lupa zgodnie z podpisaną umowa z burmistrzem „perłą samorządu“ miał ustalić tylko jedną rzecz, a mianowicie: … czy cięcia pielęgnacyjne w obrębie koron 2 szt. Drzew z gatunku kasztanowiec biały oraz 5 sztuk drzew z gat. Lipa drobnolistna, rosnących na działce nr 228/2 w miejscowości Wilczyska, gmina Bobowa, stanowiącej własność Parafii Rzymsko-Katolickiej pw. św. Stanisława Biskupa w Wilczyskach wykonane były prawidłowo.
  6. Mgr inż. Włodzimierz Lupa, niezgodnie z umową, ustalił dodatkowo całą masę innych rzeczy (zob. dokument 20150821150003495 ), ale ostatecznie stwierdził, że: cięcia zostały wykonane w sposób nieprawidłowy.
  7. Burmistrz „perła samorządu“ Wacław Ligęza ostatecznie umorzył postępowanie administracyjne w sprawie wymierzenia kary pienięznej (zob. dokument 20150821145916094 ), uznając je za bezprzedmiotowe, bo przecież drzewa żyją i właściwie, według urzędników Barbary Falisz, Tomasza Kiełbasy i biegłego Włodzimierza Lupy, mają się znakomicie.

A więc należy zakrzyknąć! Polacy nic się nie stało! Naprawdę nic się nie stało! Trzask prask i zamiecione pod dywan.

Jeszcze tylko jedno mnie teraz interesuje. Co w sprawie tej skandalicznej i niezgodnej z prawem decyzji administracyjnej zrobi Pani Krystyna Menio, kierownik nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.

Szanowna Pani Kierownik! Czy naprawdę nic się nie stało?

Więcej na ten temat:

http://gorliceiokolice.eu/2015/08/burmistrzu-ligeza-koncz-wasc-wstydu-oszczedz/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/08/oswiadczenie-rzecznika-biskupa-tarnowskiego-w-sprawie-wycinki-drzew-w-wilczyskach/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/08/drzewa-umieraja-stojac-postepowanie-administracyjne-w-toku/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/07/drzewa-umieraja-stojac/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/03/maciej-rysiewicz-to-agent-sb-i-wladymira-putina/.

Mgr inż. Włodzimierz Lupa. Biegły przebiegły

$
0
0

Burmistrz „perła samorządu“ Wacław Ligęza to ma szczęście do biegłych i rzeczoznawców. Albo panowie Małuch i Konieczny z Sękowej wycenią mu dwór Dlugoszowskich na pożądane 2 900 000 zł albo biegły Włodzimierz Lupa stanie na głowie i przekona go, że „pielęgnacyjnie“ okaleczone przez proboszcza Sławomira Gulika drzewa żyją i mają się właściwie znakomicie.

Biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa z firmy GARDENIA z Nowego Sącza w dniu 17 czerwca 2015 roku podpisał umowę z burmistrzem „perłą samorządu“ Wacławem Ligęzą, w której zobowiązał się do i tylko do (cytuję): określenia czy cięcia pielęgnacyjne w obrębie koron 2 szt. drzew z gatunku kasztanowiec biały oraz 5 szt. drzew z gat. lipa drobnolistna, rosnących na działce nr 228/2 w miejscowości Wilczyska, gmina Bobowa, stanowiącej własność Parafii Rzymsko-Katolickiej p.w. Św. Stanisława Biskupa w Wilczyskach wykonane były prawidłowo. Tutaj dokumenty potwierdzające ten stan faktyczny: 20150731132715698, 20150731133352506.

Mgr inż. Włodzimierz Lupa posiada uprawnienia SITO/NOT nr 1000/03 i SITR nr 769/06. I na pewno zna obowiązujące prawo.

Biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa za wykonanie opinii dla burmistrza Wacława Ligęzy otrzymał 1107 zł brutto – (tutaj dowód rzeczowy – 20150821150212342).

Jednak biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa w sporządzonej opinii dendrologicznej (zob. 20150821150003495) postanowił, jak można domniemywać, z własnej nieprzymuszonej woli, uzupełnić zlecone zadanie o cała masę informacji i dywagacji, które z litera podpisanej umowy nie miały nic wspólnego. Na przykład zajął się stanem fitosanitarnym drzew, stwierdzając expressis verbis, że: pomimo znacznej redukcji koron drzewa zachowały dużą żywotność. Biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa „zapłakał“ także nad faktem, że: niezabezpieczono odpowiednimi preparatami miejsc po cięciach, ale zaraz bardzo szybko dodał: lipy dobrze znoszą cięcia, strzyżenie i formowanie. Odznaczają się dużą siłą odroślową co gwarantuje przetrwanie drzewa. Korona może zostać odtworzona w krótkim czasie. W przypadku kasztanowców proces jest powolniejszy. Od meritum podpisanego zlecenia jesteśmy więc bardzo daleko. Wycięliśmy omyłkowo pacjentowi zdrową nerkę, ale przecież  z jedną nerką da się żyć. To po co ta cała awantura. Drzewa przetrwają, korona MOŻE zostać odtworzona i to nawet w krótkim czasie. To znaczy, w jak krótkim czasie panie biegły Lupa? A czy jest taka możliwość, że korona jednak nie zostanie odtworzona? Bo MOŻE, to nie znaczy, że MUSI!!! A co to znaczy, że w przypadku kasztanowców proces odtwarzania korony jest powolniejszy. Ten proces będzie trwał 2 lata, czy może 102 lata? Rzeczoznawca SITO/NOT/SITR nie dość, że przekracza ustalone w umowie uprawnienia, to jeszcze używa w opisie języka, którego w żaden sposób nie da się empirycznie zweryfikować. Mało tego! Biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa na koniec, to absolutne kuriozum w zaistniałej sytuacji, proponuje żeby już żadnych poprawek polepszających kąty i płaszczyzny cięć nie wykonywać, bo należy unikać dodatkowo większego „stresu“. Dziękaż ci panie biegły za takie uwagi!!! Nie będzie już tych biednych drzew nikt więcej „stresować“. Koniec cięć pielęgnacyjnych. Teraz drzewa odbudują swoje korony. Lipy szybciutko, a kasztanowce troszkę wolniej. Tragifarsa…

Prawdziwym ukoronowaniem opinii dendrologicznej mgr. inż. Włodzimierza Lupy pozostaje jednak stwierdzenie, że korony nieszczęsnych lip i kasztanowców zredukowano powyżej 50%. Prawda, że ładnie i delikatnie powiedziane? Bo „powyżej 50%“, to oznacza 51%, 60%, 70% a nawet 90% i 99%. W swoim „technicznym“ opisie dendrologicznym, jak widać, biegły mgr inż. Włodzimierz Lupa jest niezwykle „dokładny“. Wszak nie kłamie. To prawda! Korony drzew zredukowano powyżej 50%, ale kto nie widział tego „cięcia, strzyżenia i formowania“ najpewniej wyobrazi sobie zupełnie inny efekt tej „pielęgnacyjnej“ działalności księdza proboszcza Gulika. Może się mylę, ale właśnie w tej sprawie biegły Lupa powinien być jednak „nieco“ dokładniejszy. Na wykonanych przeze mnie zdjęciach widać, że korony zredukowano powyżej 90%. Ale ja nie jestem ani dendrologiem, ani biegłym, to znowu „perła samorządu“ ogłosi wszem i wobec, że Maciej Rysiewicz kłamie jak najęty.

Opinia (prze)biegłego mgr. inż. Włodzimierza Lupy jak ulał pasuje do decyzji burmistrza Wacława Ligęzy umarzającej postępowanie administracyjne w sprawie nielegalnego „cięcia, strzyżenia i formowania“ koron drzew przed kościołem p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wilczyskach. Ale, czy na pewno przypadkowo? Bo kto płaci ten wymaga!

Tę żabę należało jakoś zjeść. I chociaż nie dało się napisać, że ciecia zostały wykonane prawidłowo, to ostrze opinii stępiono stekiem półprawd i niemerytorycznych uwag, niemających na dodatek nic wspólnego ze złożonym zamówieniem. Na moje oko opinia (prze)biegłego Lupy nadaje się do kosza. Jeśli bowiem biegły uznał, a uznał, że cięcia zostały wykonane nieprawidłowo, należało dokładnie udowodnić, tzn. opisać i zinwentaryzować wielkość strat. I nie z dokładnością do 50%, bo taka dokładność kompromituje (prze)biegłego SITO/NOT/SITR, na dodatek magistra inżyniera, Włodzimierza Lupę.

Czy w związku z tym „perła samorządu“ burmistrz Wacław Ligęza może spokojnie spać? O tym – już wkrótce – w następnym artykule.

Dlaczego burmistrz Wacław Ligęza i ks. proboszcz Sławomir Gulik nie mogą spać spokojnie? Bo okaleczone drzewa wołają o pomstę do nieba!

$
0
0

Przypomnijmy kilka fundamentalnych faktów, dotyczących cięć „pielęgnacyjnych” w obrębie koron 7 drzew, rosnących na działce nr 228/2 w Wilczyskach, wykonanych przez ks. proboszcza Sławomira Gulika.

  1. W piśmie Krystyny Menio, kierownika nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, z dnia 29 kwietnia 2015 roku – znak OZNS.5146.112.2014.AR.5, napisano między innymi:

– prace zostały przeprowadzone niezgodnie z wydanym pozwoleniem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków (WKZ),

– przeprowadzone cięcia w koronach znacznie przekroczyły zakres (dozwolonych – przyp. M.R.) działań,

– przeprowadzono zbyt dużą redukcję koron,

– cięć pielęgnacyjnych nie wykonywała i nie nadzorowała osoba wskazana w pozwoleniu wydanym przez WKZ.

 

  1. W „Protokole z Komisji Dotyczącej Zakończenia Prac Konserwatorskich” z 29 maja 2015 roku napisano między innymi (dotyczy Rejestru Zabytków dla dawnego województwa nowosądeckiego poz. nr Ks.A.202):

– prace konserwatorskie wykonane niezgodnie z pozwoleniem 229/2014, przekroczono zakres cięć określonych tym pozwoleniem a prace przeprowadziła firma, która nie była wymieniona w pozwoleniu.

  1. Krystyna Menio, kierownik nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, w piśmie z dnia 29 kwietnia 2015 roku – znak OZNS.5146.112.2014.AR.5, do burmistrza Wacława Ligęzy napisała:

– zgodnie z art. 88 Ustawy o ochronie przyrody prosimy o podjęcie stosownych działań.

Komplet cytowanych dokumentów – zob. tutaj: http://gorliceiokolice.eu/2015/07/drzewa-umieraja-stojac/wuoz_dokumenty_oglowione_drzewa_w_wilczyskach/.

Przypomnijmy teraz w całości treść art. 88 ustawy O ochronie przyrody:

Art. 88. 1. Wójt, burmistrz albo prezydent miasta wymierza administracyjną karę pieniężną za:

1) zniszczenie terenów zieleni albo drzew lub krzewów spowodowane niewłaściwym wykonywaniem robót ziemnych lub wykorzystaniem sprzętu mechanicznego albo urządzeń technicznych oraz zastosowaniem środków chemicznych w sposób szkodliwy dla roślinności;

2) usuwanie drzew lub krzewów bez wymaganego zezwolenia;

3) zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

  1. Uiszczenie kary następuje w terminie 14 dni od dnia, w którym decyzja ustalająca wysokość kary stała się ostateczna.
  2. Termin płatności kar wymierzonych na podstawie ust. 1 odracza się na okres 3 lat, jeżeli stopień uszkodzenia drzew lub krzewów nie wyklucza zachowania ich żywotności oraz możliwości odtworzenia korony drzewa i jeżeli posiadacz nieruchomości podjął działania w celu zachowania żywotności tych drzew lub krzewów.
  3. Kara jest umarzana po upływie 3 lat od dnia wydania decyzji o odroczeniu kary i po stwierdzeniu zachowania żywotności drzewa lub krzewu albo odtworzeniu korony drzewa.
  4. W razie stwierdzenia braku żywotności drzewa lub krzewu albo nieodtworzenia korony drzewa karę uiszcza się w pełnej wysokości, chyba że drzewa lub krzewy nie zachowały żywotności z przyczyn niezależnych od posiadacza nieruchomości.
  5. Karę nałożoną za zniszczenie terenów zieleni umarza się w całości, jeżeli posiadacz nieruchomości odtworzył w najbliższym sezonie wegetacyjnym zniszczony teren zieleni.
  6. Na wniosek, złożony w ciągu 14 dni od dnia, w którym decyzja o wymierzeniu kary, o której mowa w ust. 1, stała się ostateczna, karę można rozłożyć na raty na okres nie dłuższy niż 5 lat.
  7. Decyzje w sprawach, o których mowa w ust. 3–7, podejmuje wójt, burmistrz albo prezydent miasta.

Jak wiadomo burmistrz Wacław Ligęza, na wezwanie WKZ, wszczął postępowanie administracyjne w sprawie wymierzenia administracyjnej kary pieniężnej za zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

13 sierpnia 2015 roku, urzędnik Barbara Falisz z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, wydała decyzję administracyjną (zob. http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2015/08/20150821145916094.pdf) i umorzyła w całości postępowanie w sprawie wymierzenia ww. kary „z uwagi, iż postępowanie przed Burmistrzem Bobowej stało się w całości bezprzedmiotowe”. Jako podstawę prawną umorzenia urzędnik Barbara Falisz podała art. 105 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego i art. 88 ust. 1 pkt 3 Ustawy o ochronie przyrody.

Art. 105 §1 Kodeksu postępowania administracyjnego brzmi:

Gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe w całości albo w części, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania odpowiednio w całości albo w części.

a art. 88 ust. 1 pkt 3 Ustawy o ochronie przyrody brzmi:

Art. 88. 1. Wójt, burmistrz albo prezydent miasta wymierza administracyjną karę pieniężną za:

3) zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

Spróbujmy dokonać analizy toku rozumowania urzędnika Barbary Falisz, podpisanego/podpisanej pod ww. decyzją oraz upoważniającego do wydania ww. decyzji, tj. burmistrza „perły samorządu” Wacława Ligęzy. Można także domniemywać, że w tej kolejnej aferze, swoje radcowskie „co nieco” dorzucił prawnik Mateusz Mruk. Jeśli się mylę niezwłocznie opublikuję sprostowanie. Trzeba się jednak wysilić i napisać w tej sprawie do mojej jednoosobowej redakcji, panie radco Mruk!!!

Ale wróćmy do zapowiadanej analizy.

Zastanówmy się teraz dlaczego urzędnik Barbara Falisz, z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, uznała, że postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe w całości? Ano, chyba dlatego, że urzędnik Barbara Falisz, z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, przeistoczyła się w językoznawcę i logika, i uznała, że drzewa nie zostały zniszczone, bo kikuty pni przeżyły. Wczytajmy się w takie oto głębokie, potocznie oczywiście rozumiane, przemyślenia:

Pojęcie zniszczenia drzew nie zostało zdefiniowane w przepisach ustawy, a więc należy nadać mu znaczenie przyjęte w języku potocznym. Pojęcie zniszczenia drzew nie obejmuje każdego przypadku uszkodzenia drzewa, lecz powinno być powiązane z żywotnością drzewa. Zniszczeniem będzie bez wątpienia taka sytuacja, w ramach której żywotność drzewa nie zostanie zachowana. Pojęcie zniszczenia będzie obejmować również sytuację, w której żywotność drzewa w następstwie niewłaściwie przeprowadzonych zabiegów pielęgnacyjnych zostanie poważnie zagrożona, choć nie ma pewności, że drzewo tę żywotność ostatecznie utraci.

Takie uzasadnienie w decyzji administracyjnej, to jest prawdziwa „jazda bez trzymanki“. Ale przynajmniej wiadomo już po co został wynajęty (prze)biegły Lupa. To przecież właśnie on stwierdził w opinii dendrologicznej, za 1107 złotych brutto, że kasztanowce i lipy mają się w zasadzie dość dobrze. Obcięli pacjentowi ręce i nogi, ale pacjent przeżył!!! Rewelacja!

Należy urzędnikowi Barbarze Falisz i upoważniającemu burmistrzowi Ligęzie uświadomić jednak kilka semantycznych niuansów. Musicie zapamietać na całe życie, że „zniszczyć“, to nie znaczy „unicestwić“, że „zniszczyć“, to nie znaczy „zabić“, że „zniszczyć“, to nie znaczy „zetrzeć na proch i pył“, że „zniszczyć“, to nie znaczy (wreszcie) spowodować śmierć drzewa. Poruszamy się teraz, zgodnie z logiką myślenia urzednika Barbary Falisz i burmistrza „perły samorządu“ Wacława Ligęzy, w języku potocznym. Przykro mi, ale zniszczeniem (nie) będzie bez wątpienia taka sytuacja, w ramach której żywotność drzewa nie zostanie zachowana.

Zniszczeniem będzie natomiast każde obcięcie koron drzew na skalę, którą wykonał ks. proboszcz Sławomir Gulik. I którą wykonał niezgodnie z pozwoleniem, które otrzymał o Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Urzędnik Barbara Falisz i upoważniający burmistrz trafili jak kulą w płot w tej językowo-logicznej wykładni interpretacyjnej. Zapomnieli także, że decyzja administracyjna, to nie jest pole do takich dywagacji. Ale przecież „perła samorządu“ zna sie na wszystkim i semantyczny słownik języka polskiego ma w jednym palcu.

Ale nie brednie dotyczące tzw. potocznego rozumienia znaczeń części mowy, czy części zdania, niewykształconych urzędników i samorządowców z Bobowej, są najważniejsze w tej historii.

Podstawą do podjęcia decyzji administracyjnej w przedmiotowej sprawie powinno być ustalenie, czy zakres prac „pielęgnacyjnych“ podjetych przez ks. proboszcza Sławomira Gulika był zgodny z pozwoleniem WKZ, czy nie był zgodny. Jak sie okazało nie był zgodny. Potwierdzili to: Krystyna Menio – kierownik delegatury WUOZ w Nowym Sączu i jej pracownicy. Potwierdził to, acz niechętnie, biegly Włodzimierz Lupa, wynajęty przez „perłę samorządu“ Wacława Ligęze. A skoro to zostało potwierdzone, to art. 88 Ustawy o ochronie przyrody powinien być literalnie zastosowany.

Cóż to miałoby oznaczać.

Zgodnie z:

Art. 88. 1. Wójt, burmistrz albo prezydent miasta wymierza administracyjną karę pieniężną za:

3) zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

Burmistrz Wacław Ligęza powinien wymierzyć (obowiązkowo) administracyjną karę pieniężną za zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

Powtarzam! Obligatoryjnie.

A jeśli uznał, za (prze)biegłym Włodzimierzem Lupą, że okaleczone drzewa mają szanse na przeżycie i, co najważniejsze, na odbudowanie koron (mission impossible – ale to jest tylko moje zdanie – przyp. M.R. – pożyjemy, zobaczymy…) powinien zastosować wariant z art. 88 Ustawy o ochronie przyrody, mówiący:

Art. 88. 1. Wójt, burmistrz albo prezydent miasta wymierza administracyjną karę pieniężną za:

3) zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych.

  1. Kara jest umarzana po upływie 3 lat od dnia wydania decyzji o odroczeniu kary i po stwierdzeniu zachowania żywotności drzewa lub krzewu albo odtworzeniu korony drzewa.

Czyli najpierw wydać decyzję administracyjną wymierzającą administracyjną karę pieniężną, a w ślad za nią, drugą decyzje administracyjną odraczającą karę na trzy lata, żeby stwierdzić zachowanie żywotności drzew i zweryfikować opinie (prze)biegłego Lupy i stan faktyczny.

W stanie obecnym urzędnik Barbara Falisz i upoważniający ją burmistrz Wacław Ligęza w rażący sposób złamali prawo.

Smutne, ale prawdziwe. Chyba, że znowu się okaże, że Maciej Rysiewicz łże jak pies…

Ps. Przypominam, że urzędnik Barbara Falisz pozostaje stroną w sprawie. Najpierw sporządziła protokół, wraz z urzędnikiem Tomaszem Kiełbasą: http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2015/08/20150731133337781-1.pdf, a potem podpisała decyzję administracyjną- http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2015/08/20150821145916094.pdf.

To też jest jakieś kuriozum!!!

Ps. 2 Zgodnie z ustawą O ochronie przyrody:

  1. Decyzje w sprawach, o których mowa w ust. 3–7 (zob. pełny cytat powyżej), podejmuje wójt, burmistrz albo prezydent miasta.

To dlaczego decyzję – http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2015/08/20150821145916094.pdf, podpisała urzędnik Barbara Falisz?

Ja tylko pytam!

Panie burmistrzu Ligęza! Czego pan się boi? To już zwykłej decyzji administracyjnej nie może pan podpisać?

Nowosądecka Republika Ludowa

$
0
0

Niniejsze oświadczenie publikuję za: ADAM SŁOMKA (adamslomka1@wp.pl) Przewodniczący Konfederacji Polski Niepodległej – NIEZŁOMNI. Ile jeszcze wody w Dunajcu, Kamienicy  i Białej Tarnowskiej (o Wiśle nie wspominając) upłynie, aż komunistyczni pogrobowcy odejdą w przeszłość. To pytanie zadaje, m. in.  takim samorządowcom jak Wacław Ligęza, czy Mirosław Wędrychowicz. Czy panowie Ligęza i Wędrychowicz znają odpowiedź na to pytanie? Myślę, że wątpię!  Chciałbym jednak wiedzieć,czy wyżej wymienieni, albo posłowie i senatorowie Prawa i Sprawiedliwości Barbara Bartuś i Stanisław Kogut, mają w tej sprawie coś więcej do powiedzenia!!! Czekam, jak zwykle beznadziejnie, na odpowiedź!!! (Od redakcji: Maciej Rysiewicz

“NOWOSĄDECKA REPUBLIKA LUDOWA”?

W dniu 2015-08-21 14:00:21 użytkownik Biuro Prasowe KPN-NIEZLOMNI pokoleniekpn@wp.pl napisał:

Nowosądecka policja i prokuratura nie zauważyła upadku PRL.

We wrześniu 2014 roku po patriotycznej manifestacji w sprawie usunięcia nielegalnego monumentu „wdzięczności” Armii Czerwonej zgodnie z uchwałą Rady Miasta w Nowym Sączu z 1992 roku głos w sprawie zabrało MSZ Federacji Rosyjskiej. Rosjanie domagali się ukarania członków KPN, Klubu Gazety Polskiej w Nowym Sączu i innych organizacji za zdewastowanie komunistycznego symbolu władzy.

W każdym razie wraz z Krzysztofem Bzdylem uzgodniliśmy z władzami Nowego Sącza, że budowla zostanie rozebrana, a nowosądecki samorząd odstąpi od wszelkich roszczeń wobec uczestników wszystkich wieców, których celem było dokonanie rozbiórki „chwały” okupacyjnej armii.

W 2014 roku dotarłem też do dokumentów, które świadczyły, że realizację uchwały nowosądeckich radnych z 1992 r. ostatnio blokował wojewoda małopolski Jerzy Miller zasłaniając się jakimiś dyskusjami z przedstawicielami reżimu Putina.

Milicja … przepraszam … policja i prokuratura z Nowego Sącza skierowały m.in. przeciwko mnie dwie sprawy o organizowanie nielegalnych wiecu, śpiewanie Hymnu Narodowego, czy publiczne określenie w dosyć łagodnej formie funkcjonariuszy tamtejszej policji dowodzących rozbiciem wiecu 27 września 2014 r. jako ludzi nieroztropnych i niedouczonych w zakresie istniejących zapisów prawa.

Obie sprawy zakończyły się spektakularną porażką. Ruski monument został w końcu rozebrany i wydawało się kończyć etap przywracania w Nowym Sączu oczywistej prawdy historycznej.

Tymczasem milicja … przepraszam … policja pod nadzorem prokuratury ściga teraz władze Nowego Sącza za rzekome nielegalne zburzenie „pomnika” i przekroczenie uprawnień z art. 231 Kodeksu karnego (sygn. akt 3 Ds 218/15).

W tym stanie rzeczy nie tylko domagam się od minister Piotrowskiej i prokuratora Seremeta przywrócenia w Nowym Sączu minimum zasad jakimi muszą kierować się funkcjonariusze publiczni w państwie demokratycznym ale również natychmiastowego wyrzucenia ze służby publicznej wszystkich zaangażowanych w to represyjne działanie – do tego w jawnym interesie Rosji.

To niesłychane, aby ktokolwiek mógł w 2015 roku próbować stawiać zarzuty za działanie zbieżne z interesem naszego państwa.

Na kpinę zakrawa, że dochodzenie prowadzi Wydział do Walki z Korupcją Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, albowiem nie widzę tu nawet krzty korupcji ze strony polskich patriotów czy władz tego miasta.

Do tego pod ujawnionym właśnie dokumentem podpisuje się nie jakiś początkujący funkcjonariusz, a „ekspert” nadkomisarz Dorota Tokarz!

Jak na dłoni za to widać, że z pieniędzy polskich podatników prowadzi się jakąś prywatną wendetę apologetów PRL i ZSRR z użyciem wpływów na 2 lub nawet 3 pokolenie siepaczy z AL/GL,/UBSB …

Tego typu obrona „zdobyczy” Armii Czerwonej ma też wymiar geopolityczny.

Mylnie utwierdza naszych partnerów na arenie międzynarodowej, że część naszej opinii społecznej – poza działaczami SLD, Twojego Ruchu, Komunistycznej Partii Polski czy Stowarzyszenia „Kursk” – ma jakieś pozytywne relacje lub przemyślenia dotyczące metod i praktyk komunistycznych stosowanych dziś przez Putina.

Działania „Nowosądeckiej Republiki Ludowej” – w czasie gdy demokratyczny świat domaga się uwolnienia z łap Putina estońskiego oficera Estona Kohvera czy ukraińskiej oficer i deputowanej do Rady Najwyższej Nadii Sawczenko – jest czymś, co umniejsza naszą pozycję międzynarodową.

Kto ma się liczyć z Polską, gdy rodzima policja i prokuratura represyjnie ściga patriotów i samorząd lokalny za demontowanie symboli armii sojuszniczej dla Wehrmachtu z lat 1939-41?

Stąd apeluję o wprowadzenie ustawowego zakazu istnienia na naszym terytorium w przestrzeni publicznej wszelkich symboli komunistycznych, w tym „pamiątek” po okupantach i Armii Czerwonej, której działalność doprowadziła do śmieci 4 razy więcej ludzi niż Wehrmacht i Waffen SS razem wzięte.

 

Biuro Prasowe KPN-NIEZLOMNI pokoleniekpn@wp.pl

 

ADAM SŁOMKA adamslomka1@wp.pl Przewodniczący Konfederacji Polski Niepodległej – NIEZŁOMNI

A nielegalny wodociąg w Brzanie ciągle nierozebrany

$
0
0

Trzeba powiedzieć, że gorliccy i krakowscy urzędnicy nadzoru budowlanego to twarde „sztuki“. Nawet prawomocny wyrok sądu administracyjnego z 22 maja 2013 roku nie stanowi dla nich wystarczającego powodu, żeby nakazać lub przeprowadzić rozbiórkę nielegalnie zbudowanego i nielegalnie użytkowanego wodociągu w Brzanie. O tej aferze pisałem wielokrotnie, to i każdy może sobie przypomnieć wszystkie fakty z nią, tzn. z aferą, związane. Pod tekstem publikuję linki do moich artykułów.

Dzisiaj garść nowych informacji i dokumentów. Wygląda na to, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Aleksander Górski nie kwapi się do rozbierania całego wodociągu i postanowił 21 stycznia 2015 roku, że rozbierze tylko jego część. Na takie postanowienie nie mogło być zgody Teresy i Tadeusza Nowaków, którzy, zgodnie ze stanem faktycznym i prawnym, trzymają w ręku prawomocny wyrok sądowy, który potwierdza rozbiórke całego wodociągu, a nie jakiejś jego części. No i rodzina Nowaków złożyła skargę na takie postanowienie PINB w Gorlicach do Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru w Krakowie. No i skarga zapadła sie pod ziemię! Dla MWINB w Krakowie nie ma takiego dokumentu jak Kodeks postępowania administracyjnego. Urzędnik w Polsce może sobie z niego kpić w żywe oczy, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota albo spowodują to inne potrzeby. Jakie? Niech każdy sobie dopowie! Teresa Nowak, chcąc nie chcąc napisała zatem skargę go Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. I skarga, o dziwo, została uwzględniona. Oto dowody rzeczowe: CCF20150908_00000CCF20150908_00001CCF20150908_00002.

Tylko, że nielegalny wodociąg w Brzanie ciągle nie został rozebrany. Dwa lata i trzy miesiące, to jest zbyt krótki okres czasu dla PINB w Gorlicach Aleksandra Górskiego na przeprowadzenie rozbiórki.

W sprawie brzańskiej afery wodociągowej liczne grono urzędników i samorządowców powinno stanąć przed sądem za niedopełnienie obowiązków służbowych lub przekroczenie uprawnień. Kto jednak miałby ścigać urzędowych przestępców, skoro gorlicki wymiar sprawiedliwości czuwa, żeby nikomu z tych „oficjeli“ włos z głowy nie spadł. Znacie takie porzekadło? Kruk krukowi oka nie wykole! Ale lud mówi czasem bardziej dosadnie, ale to się nie nadaje do druku. Każdy może się domyślić, kto, komu łba nie urwie! A dlaczego, to już zupełnie inna historia!

Więcej na ten temat:

http://gorliceiokolice.eu/2015/04/grzywna-za-nierozebrany-wodociag-w-brzanie-naczelnik-urzedu-skarbowego-w-gorlicach-na-cenzurowanym/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/02/co-chce-ukryc-naczelnik-urzedu-skarbowego-w-gorlicach/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/01/samowolnie-wybudowanego-wodociagu-w-brzanie-niekonczaca-sie-historia/,

http://gorliceiokolice.eu/2014/11/wodociag-w-brzanie-to-juz-jest-koniec/,

http://gorliceiokolice.eu/2013/05/wodociag-w-brzanie/.

Jak Regionalna Izba Obrachunkowa w Krakowie skórę burmistrzowi Ligęzie uratowała!

$
0
0

Szanowny Czytelniku, zanim przeczytasz ten artykuł powinieneś koniecznie przypomnieć sobie mój reportaż z 12 grudnia 2014 roku. Zawarłem w nim wszystkie dokumentalne szczegóły, dotyczące, taką stawiam tezę, naruszenia dyscypliny finansów publicznych przez burmistrza Wacława Ligęzę podczas przeprowadzania transakcji zakupu dworu Długoszowskich w Bobowej: http://gorliceiokolice.eu/2014/12/czy-burmistrz-waclaw-ligeza-naruszyl-dyscypline-finansow-publicznych-niewinni-czarodzieje-ciagle-w-akcji/ .

Jak się okazało później kontrolerzy RIO w Krakowie nie potwierdzili moich zarzutów. I pewnie można się było tego spodziewać, bo przecież żyjemy w kraju demokratycznym i praworządnym, co widać, słychać i czuć. Ale ad rem!

Oto dokument, który powinien być gwoździem do trumny w samorządowej karierze bobowskiego włodarza, a który kontrolerzy RIO „zamietli pod dywan“: rdfp-0162-6-14.

Przypomnę, chociaż widać to gołym okiem, że przedmiotowe oświadczenie ówczesnego właściciela dworu Długoszowskich pana S. nie posiada żadnych urzędowych znamion przyjęcia ww. dokumentu na tzw. dziennik podawczy UM w Bobowej, tj. podpisów, pieczęci, datownika, nic a nic. Brak takich urzędowych adnotacji powinien, jak uważałem i uważam, zdyskwalifikować ten dokument jako dowód w toczącym się postępowaniu kontrolnym w sprawie ewentualnego naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Uznałem, że muszę krakowską RIO zapytać dlaczego jej kontrolerzy przeszli do porządku dziennego nad tak ewidentnym niedopełnieniem obowiązków administracyjnych w sprawie „klauzulowania“ dokumentacji bądź co bądź urzędowej. Odpowiedzi w tej sprawie udzielił mi 5 sierpnia 2015 roku sam prezes RIO w Krakowie Janusz Kot: WK-6212-21-2-15.

Moje zdumienie wzbudził fakt podziału dokumentów wpływających do urzędu na „wewnętrzne“ i „zewnętrzne“, z których te „zewnętrzne“ wymagają zastosowania tzw. instrukcji kancelaryjnej prezesa Rady Ministrów, a „wewnętrzne“ nie wymagają. Oświadczenie pana S. zostało uznane przez RIO w Krakowie i prezesa Janusza Kota – arbitralnie – za dokument „wewnętrzny“, niewymagający opieczętowania i potwierdzenia przyjęcia do archiwum UM w Bobowej.

Sprawa nie dawała mi spokoju i postanowiłem wezwać pana prezesa Janusza Kota do podania podstawy prawnej takiego rozróżnienia „wewnętrzno-zewnętrznego“. Odpowiedzi udzielił mi kilka dni temu zastepca prezesa RIO w Krakowie Mateusz Winiarz: pismo_201509101147.

Przeczytałem to pismo kilka razy i za każdym razem przecierałem oczy ze zdumienia. Bo z tego pisma wynika, że instrukcja kancelaryjna prezesa Rady Ministrów z 18 stycznia 2011 roku nie przewiduje takiego rozróznienia. Brak jest zatem jakiejkolwiek podstawy prawnej do kwalifikowania dokumentów, wpływających do urzędu, na „wewnętrzne“ i „zewnętrzne“. A z tego wynika tylko jedno. Prezes RIO w Krakowie Janusz Kot i wiceprezes Mateusz Winiarz ad hoc stworzyli sobie pozaustawową kategorię, dotyczącą instrukcji kancelaryjnej. Słowem stworzyli nową instrukcję kancelaryjną, całkowicie niezależną od obowiązującego rozporządzenia prezesa Rady Ministrów.

Czy panowie urzędnicy z RIO w Krakowie Janusz Kot i Mateusz Winiarz złamali prawo? I czy panowie urzędnicy z RIO w Krakowie Janusz Kot i Mateusz Winiarz uratowali samorządową skórę burmistrzowi Ligęzie?

Witold Kochan spada na cztery łapy albo o republice kolesi

$
0
0

Po przegranych w 2014 roku przez Witolda Kochana wyborach samorządowych w Gorlicach, zastanawiałem się przez chwilę, gdzież to, ten były starosta gorlicki, wojewoda małopolski, burmistrz Gorlic i działacz Platformy Obywatelskiej, wypłynie na szerokie publiczne, polskie wody. Nie było przecież możliwe, żeby tak wybitna i zasłużona jednostka oddaliła się na „zasłużoną” emeryturę. Pomimo szalejącego w Polsce bezrobocia, koalicja rządząca PO-PSL, jak chyba żadna inna w dziejach III RP zadbała przecież o swoich oddanych działaczy i funkcjonariuszy. No i proszę. Witold Kochan także mógł liczyć na swoich przyjaciół i chyba nie musiał rejestrować się w „pośredniaku”.

Oto, jak się okazuje, były burmistrz Gorlic jest dzisiaj wiceprezesem Krakowskiego Parku Technologicznego Sp. z o.o. – zob. http://www.kpt.krakow.pl/kontakt/. Można sobie tam poczytać o wielkiej roli i jeszcze większych sukcesach tej firmy-instytucji. Czapki z głów i na kolana nędzarze!

A ja mam tylko na ich (KPT Sp. z o.o.) temat tylko kilka „nic nieznaczących” informacji-uzupełnień, których Państwo nie znajdziecie na stronie Krakowskiego Parku Technologicznego Sp. z o.o. (http://www.kpt.krakow.pl/), chociaż nie są to informacje tajne. Prezesem zarządu KPT Sp. z o.o. jest Wiesława Kornaś-Kita, w ostatnich wyborach kandydowała do sejmu z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego, drugim wiceprezesem (obok naszego „bohatera” Witolda Kochana z PO) jest Halina Kurtyka, także kandydat PSL-u. Czy daje to Państwu już coś do myślenia? Jeśli nie, to kolejna informacja, zaczerpnięta ze strony http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/621145,malopolska-kolesi-z-partyjnego-nadania-sporo-nas-kosztuje,id,t.html?cookie=1:

Wiesława Kornaś-Kita jest prezesem Krakowskiego Parku Technologicznego (spółki wojewody, samorządu wojewódzkiego i gminy Kraków) od marca ubiegłego roku, wcześniej przez dwa lata była wiceprezesem. Zarabia 20 tysięcy zł. Decyzja o powierzeniu jej szefostwa w spółce zarządzającej krakowską specjalną strefą ekonomiczną zapadła w Ministerstwie Gospodarki, kierowanym przez wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, szefa PSL.

Ten cytat uświadamia nam kilka spraw. Na przykład, cóż to za spółka ten KPT. Ano spółka wojewody, samorządu wojewódzkiego i gminy Kraków. Typowa „agencja“- przechowalnia dla „kolegów królika“, dla których (między innymi), tak jak dla Witolda Kochana, zabrakło miejsca na stanowiskach samorządowych. Chętnych jest zbyt wielu (także dzieci, małżonkowie, kochanki, ciotki i pociotki) dlatego, jak Polska długa i szeroka, rozsiały się takie, jak KPT Sp. z o.o. inicjatywy „gospodarcze“ wszem i wobec i żerują na różnorakich pieniądzach publicznych. Także unijnych, do których tzw. władza ma ułatwiony dostęp z definicji. I dudki płyną szerokim strumieniem… na konta kolesiowych działaczy, dla których najważniejsze oczywiście jest dobro publiczne. Cha, cha, cha…

Zwróciliście Państwo uwagę, ile zarabia pani prezes Wiesława Kornaś-Kita? Ano 20 tysięcy złotych miesięcznie, a są to dane bodaj z 2012 roku. No, to ile zarabia wiceprezes Witold Kochan? Coś mi się wydaje, że niewiele mniej! Oj, chyba znaleźli dla niego koleżanki i koledzy z koalicji niegorszą fuchę niż miał w Gorlicach w magistracie. Władzy może trochę szkoda, ale cały czas trwamy w odwodzie gotowi do powrotu.

Witold Kochan z werwą zabrał się do pracy w Krakowskim Parku Technologicznym i ciągnie do niego swoich przyjaciół z Bobowej. Biorąc pod uwagę, że i na nim ciąży odpowiedzialność za upadek wielkich gorlickich zakładów przemysłowych, źle to nam wszystkim wróży. Jak oświadczył ostatnio pan wiceprezes KPT, były starosta, wojewoda i burmistrz Witold Kochan (zob. http://bobowa24.pl/2015/09/tu-na-razie-jest-sciernisko-ale-bedzie/):

Pan burmistrz Bobowej wspólnie z Agencją Nieruchomości Rolnych z siedzibą w Rzeszowie przygotowali bardzo interesujący obszar z punktu widzenia wymagań strefowych. Obszar 12 hektarów będzie uzbrojony, rozmowy trwają. Krakowski Park Technologiczny planuje skierować kolejny wniosek o rozszerzenie naszego obszaru specjalnej strefy ekonomicznej na jesień tego roku. Wśród tych terenów, które planujemy włączyć jest 12 hektarów w Bobowej, pięknie położonych – blisko obwodnicy oraz bocznicy kolejowej. Więc rokowanie w tej sprawie są bardzo dobre. Każdy taki obszar, dobrze przygotowany, położony przy dobrej infrastrukturze drogowej, mam tu na myśli drogę wojewódzką jest znakomitą sposobność dla nowych firm, dla nowych miejsc pracy. Gratulacje dla Pana burmistrza z Bobowej za podjęcie inicjatywy, mam nadzieje, że wspólnie uda się nam to osiągnąć – (pisownia oryginalna autora tekstu – przyp. M.R.).

No i, wyobraźcie sobie Państwo, że podobno radni w Bobowej (podaję za „Bobowa24“) na XII sesji Rady Miejskiej ustanowili w naszej gminie strefę ekonomiczną „pod tytułem“ Krakowski Park Technologiczny (protokołu jeszcze nie opublikowano – przyp. M.R).

No, to będziemy mieli Kraków w Bobowej, co ja mówię Kuwejt, Norwegię i Brunei razem wzięte, o co – ani chybi – zadbają panowie Kochan i Ligęza. A ile nas, szaraków-bobowiaków, będzie to kosztowało, dowiecie się już niedługo.

Więcej na ten temat:

http://gorliceiokolice.eu/2014/10/strefa-aktywnosci-gospodarczej/,

http://gorliceiokolice.eu/2014/10/strefa-aktywnosci-gospodarczej-czesc-2-2/,

http://gorliceiokolice.eu/2014/11/strefa-aktywnosci-gospodarczej-czesc-3/,

http://gorliceiokolice.eu/2014/11/strefa-aktywnosci-gospodarczej-czesc-4/,

https://gorliceiokolice.eu/tag/strefa-aktywnosci-gospodarczej-w-siedliskach/,

http://gorliceiokolice.eu/2015/04/magnus-media-i-powiatowe-konfitury/.

Ps. Prawda, że pouczająca lektura?


49. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. List pasterski abp Henryka Hosera

$
0
0

Bracia i Siostry! Prawie pół wieku temu, bo w 1967 roku, błogosławiony Papież Paweł VI spełniając postanowienie Soboru Watykańskiego II, zainaugurował obchody Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu. Po raz 49. dzień ten przypada w niedzielę 20 września. Jak ważny jest ten dzień świadczą coroczne orędzia papieskie kolejnych Papieży: Jana Pawła II, Benedykta XVI i Papieża Franciszka.

Kościół od samego początku był medialny: głosi przecież i przekazuje światu Dobrą Nowinę o Zbawieniu wszystkimi dostępnymi środkami, słowem mówionym, pisanym także obrazem. Środki te nie zastępują przekazu bezpośredniego od osoby do osoby dlatego, że jest to sposób najważniejszy. Ale przedłużają one głoszenie bezpośrednie, docierając dalej i szybciej. Wynalezienie druku, radia, telewizji i wreszcie Internetu, spotęgowało oddziaływanie środków przekazu aż do sytuacji obecnej kiedy to one kształtują ludzką świadomość, decydują o wyborach życiowych i politycznych, stając się dominującą władzą. Media są bronią obosieczną: są dobre i złe, jedne budują, inne rujnują, jedne kształtują, inne deformują. Stawiają odbiorcę przed nie zawsze łatwym wyborem rozpoznania wartości i intencji środków przekazu i stających za nimi nadawców. Od odbiorcy wymagają mądrości, inteligencji i dobrego rozeznania.

Św. Jan Paweł II w ostatnim swoim orędziu na rok 2005 uświadamia, że „Nowoczesne technologie stwarzają niespotykane dotąd możliwości, by czynić dobro, głosić prawdę o naszym zbawieniu w Jezusie Chrystusie i szerzyć zgodę oraz pojednanie. Jeśli się ich jednak używa w sposób nieodpowiedni, mogą spowodować nieobliczalne straty, zrodzić nieporozumienia, uprzedzenia czy wręcz konflikty”. Odnosi ich działanie do sytuacji międzynarodowej, zadziwiającą aktualnością, kiedy pisze: „ogromne możliwości mediów mogą być wykorzystane, by budować pokój i pomosty dialogu między narodami, przerwać błędne koło przemocy, odwetu i nowych agresji, tak bardzo dziś powszechnych. Jak mówią słowa św. Pawła, (…): «Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!» (Rz 12, 21)”. Tym Pawłowym wezwaniem kierował się bł. Jerzy Popiełuszko, zapewne wkrótce ogłoszony świętym.

Papież Franciszek w swoim orędziu proponuje tego roku refleksję nad rodziną, jako miejscem spotkania; rodzina jest bowiem pierwszym miejscem, w którym uczymy się porozumiewać. Przywołuje wizytę Maryi u Elżbiety: ich dialog był mową słów i ciała, dźwięku i obrazu. Rodzina jest więc szkołą i modelem przekazu i porozumienia, „jest to wzór wszelkiego przekazu”.

Diecezja Warszawsko-Praska od początku swego istnienia posługiwała się własnymi mediami, zarówno parafialnymi jak i diecezjalnymi. Najstarszym było Radio Miedzeszyn, powstałe w 1990 roku w tamtejszej parafii. Obecnie nadaje ono jako Radio Warszawa 106,2 FM, decyzją pierwszego Ordynariusza Diecezji ks. Biskupa Kazimierza Romaniuka i cieszy się rosnącą popularnością dzięki doświadczonemu zespołowi i nowoczesnemu wyposażeniu. Siódmego września br. Radio Warszawa otrzymało patronat bł. Ignacego Kłopotowskiego, apostoła książki i prasy, proboszcza dzisiejszej katedry warszawsko-praskiej i dziekana praskiego w okresie międzywojennym.

W roku 2005, mój poprzednik Abp Sławoj Leszek Głódź powołał do istnienia tygodnik „Idziemy” czytany już w całej Polsce redagowany przez znakomitych dziennikarzy, autorów i komentatorów. Był on odpowiedzią na wezwanie Jana Pawła II: „Wstańcie, chodźmy”. W niedzielę 6 września obchodziliśmy 10 rocznicę istnienia tygodnika rzetelnej informacji i mądrej oceny wydarzeń, zjawisk i problemów naszej współczesności.

W kolejną niedzielę, 20 września następuje poświęcenie siedziby i studia nowej internetowej Telewizji Warszawsko Praskiej, mieszczącej się w Domu Słowa Bożego przy ul. Grochowskiej. Jej nazwa „Salve” jest radosnym pozdrowieniem o wielu znaczeniach. Telewizja zwraca się do wszystkich a zwłaszcza do młodego pokolenia, poszukującego swojej drogi życiowej w rodzinie i społeczeństwie. Dzięki internetowi telewizja „Salve” będzie docierała do szerokiej publiczności, gdziekolwiek Internet jest dostępny.

Media diecezjalne mają ogromne znaczenie w perspektywie Nowej Ewangelizacji. Powinny przemawiać jednym głosem prawdy o Bogu i człowieku. Ojciec Święty zachęca do ścisłej współpracy różnych rodzajów mediów w dobie techniki numerycznej, by były interaktywne a więc wzajemnie się wspierające. Ojciec Święty używa słowa „konwergencja”, co oznacza zbieżność środków i celów.

Dobre media, to takie, które są tworzone zarówno przez dziennikarzy jak i czytelników, słuchaczy i widzów. Odbiorcy są nie tylko tymi, którzy korzystają z mediów ale także tymi, którzy je współtworzą. Sobór Watykański II ustanawiając Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu mówi o nim że „każdego roku wierni będą pouczani o swoich obowiązkach pod tym względem, zachęcani do zanoszenia w tej intencji modlitw i do składania na ten cel ofiar, które winny być przeznaczane na organizowanie i utrzymywanie instytucji i przedsięwzięć, popieranych na tym polu przez Kościół, stosownie do potrzeb świata katolickiego” (Inter mirifica, 18).

Drodzy Bracia i Siostry, Ostatnie swe orędzie na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, św. Jan Paweł II pisał 24 stycznia 2005 r., w święto św. Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy, następujące słowa: „będę się modlił, aby pracownicy mediów wnosili swój wkład w burzenie murów nienawiści dzielących nasz świat, murów, które oddalają od siebie ludy i narody, pogłębiając niezrozumienie i nieufność. Niech wykorzystują dostępne sobie środki do umacniania więzów przyjaźni i miłości, które wyraźnie świadczą o narodzinach Królestwa Bożego tu, na ziemi”.

*Niech to będzie nasza modlitwa za dobre media, których nam tak potrzeba, by sprawdziły się słowa proroka Izajasza (Iz 53,1), cytowane przez św. Pawła: „Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę!” (Rz 10 11).

Przyjmijcie moje pasterskie błogosławieństwo.

  • Henryk Hoser SAC Biskup Warszawsko-Praski

P.S. List został lub zostanie odczytany w kościołach w niedzielę, 20 września 2015 roku.

Perły samorządu nad oberwiskiem. Burmistrz Wacław Ligęza w obronie tajności i poufności życia publicznego decyduje się na desperacką szarżę

$
0
0
Szanowni Państwo! Już nie nadążam za aferami, które toczą samorządowe gospodarstwo burmistrza Wacława Ligęzy. Jak nie kajaki i rowery wodne w Wilczyskach, to afera gnojowa. Jak nie fekalia w bobowskich wodach, studniach i wodociągach, to tajne oberwisko w Jeżowie. Kradzieże, pożary i wysypiska śmieci na działce publicznej, zakupionej za setki tysięcy złotych. Protokoły Regionalnej Izby Obrachunkowej, że tylko zęby w... Więcej →

Perły Samorządu 2018. Sekretarz Zdzisława Iwaniec okazuje kolejne dokumenty. Nadal brak wypełnionej ankiety konkursowej!

$
0
0
Dlaczego burmistrz Wacław Ligęza i sekretarz Zdzisława Iwaniec ukrywają ankietę, którą organizatorzy „Pereł Samorządów 2018” przesłali pocztą elektroniczną do Urzędu Miejskiego w Bobowej mogę się tylko domyślać. Dlaczego ukrywają odpowiedzi, które zostały udzielone organizatorom, także pozostaje w sferze domysłów i spekulacji. Fakt pozostaje faktem, że nie ma takiej fizycznej, a przede wszystkim elektronicznej możliwości, że te dwa dokumenty zniknęły ze... Więcej →

O bieżni stadionu w Bobowej. Kierownik Maria Gucwa-Barylak dołącza do klubu ciuciubabkowiczów w Urzędzie Miejskim a przedsiębiorca Zygmunt Pyzik z Moszczenicy bawi się w kotka i myszkę

$
0
0
Niestety, tak jak przewidziałem w felietonie, zob. http://gorliceiokolice.eu/2018/06/co-dalej-z-lepka-bieznia-na-stadionie-w-bobowej/, na mój wniosek z 23 maja 2018 roku kierownik Maria Gucwa-Barylak udzieliła mi żałośnie niepełnej informacji. A wyszło szydło z worka po moim kolejnym wniosku w tej sprawie z dnia 8 czerwca 2018 r. trochę inaczej sformułowanym, ale dotyczącym dokładnie tego samego. Zabawa w ciuciubabkę z dostępem do informacji publicznej trwa w... Więcej →

Nie ma absolutorium dla burmistrza Rafała Kukli albo o schizofrenii w Radzie Miasta Gorlice

$
0
0
Lokalne media, mam wrażenie nie bez satysfakcji, doniosły, że burmistrz Rafał Kukla jako pierwszy burmistrz w historii Gorlic nie uzyskał absolutorium w Radzie Miasta. Doszło do tego 21 czerwca 2018 roku. Samorząd gorlicki, ten miejski i ten powiatowy, jak wiedzą uważni Czytelnicy mojego portalu, znajduje się na mojej czarnej liście. Lata bezprzykładnych wysiłków takich gorlickich przywódców samorządowych jak Kazimierz Sterkowicz,... Więcej →
Viewing all 219 articles
Browse latest View live